piątek, 12 grudnia 2008

HOLANDIA















Krajobraz: zakorkowane autostrady, usypane pagórki, wiatraki, takie same domy, inne autostrady obok, budowniczowie autostrad.

Nastrój: ".... ten głośny i niezdrowy dźwięk, ten chaos.... ", "W tym kraju się tylko pracuje."

Miasto: zaczynasz się zastanawiać, czy przypadkiem nie cierpisz na ADHD. Reklamy są tak blisko, że zaczynają cię swędzieć.

Nie istnieją argumenty, które skłonią mnie do zamieszkania w Holandii. I niech się Sekstus Empiryk na wieść o tak niefrasobliwych twierdzeniach z ust interkulturowo kompetentnego filozofa ( wykształcenie wyższe, niepełne) w grobie przewraca, nie pojadę tam, i chuj. Kraina ta ( tu zdaję się wyłącznie na tzw. wrażenia pierwsze) cierpi bowiem na niekontrolowaną nadprodukcję bodźców. Nawet rzekomo rozstrzygające argumenty w postaci możliwości uprawiania na szeroką skalę wszelkich postaci zielarstwa, ziołolecznictwa jak zwał tak zwał, do niedawna też grzybobrania mego zdania na temat nie zmieniają.

Brak komentarzy: