niedziela, 25 stycznia 2009

RZUT PIŁECZKĄ DO BAGAŻNIKA

Kwestia równouprawnienia płci jakoś nigdy specjalnie nie zaśmiecała mi umysłu. Mimo to pewna akcja Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Gorzowie Wlkp. wywołała we mnie semantyczne wątpliwości. Na stronie czytamy, że w czasie akcji:

Dla zawodników przygotowano następujące konkurencje;

Indywidualne:

(kierowca) - Talerz Stewarta, test ze znajomości przepisów ruchu drogowego, jazda samochodem w alkogoglach

(pilot) - Prowadzenie kierowcy z zasłoniętymi oczami, odczytywanie z mapy trasy przejazdu, toczenie opony między pachołkami na czas.

(kobieta) - Rzuty piłeczką tenisowa do bagażnika, slalom na hulajnodze między pachołkami, puzzle – znaki drogowe.


Nazwa kierowca odnosi się do obu płci, ale wymienienie w spisie nazwy kobieta wywołuje wrażenie, że grupę kierowców i pilotów tworzą wyłącznie mężczyźni. Można by to potraktować jako przykład semantycznej dyskryminacji kobiet. Błąd polega chyba na zestawieniu trzech sobie nierównoważnych nazw. Zakres nazw kierowca i pilot jest w potencjalnym sensie szerszy od zakresu nazwy kobieta, ponieważ obejmuje i mężczyzn i kobiety. Ale tylko w potencjalnym sensie, bo nie wszyscy są kierowcami i pilotami. Z drugiej strony o swoje prawa mogliby się równie dobrze upominać wyemancypowani mężczyźni, którzy chcieliby sobie porzucać piłeczką do bagażnika, gdyż z relacji wynika, że w konkurencji tej mogły uczestniczyć tylko kobiety. Swoją drogą, cóż za debilne konkurencje dla kobiet.... Czyżby to była pokuta za stereotyp baby za kierownicą?

środa, 21 stycznia 2009

CO MA DOJNA KROWA DO CHOPINA?

Wstyd się przyznać, ale o Fryderyku Chopinie wiem tyle, że wielkim prawie-Polakiem był, a z jego twórczości rozpoznaję jedynie fragment etiudy rewolucyjnej, zapewne podobnie jak większość narodu.


Pacholęciem będąc dowiedziałam się z oświatowych źródeł, że w dziełach naszego wielkiego kompozytora istnieje wiele odniesień do muzyki ludowej oraz, że do twórczości natychały go skowronki i rosochate wierzby. W moim wyobrażeniu wyglądało to mniej więcej tak, że obok wierzb rosochatych rosły słupy, połączone kablami telefonicznymi i prądowymi. Bezpieczniki tworzyły klucz wiolinowy, a kable pięciolinie. Na telefonicznej pięciolinii miały siadać w różnych konfiguracjach i kombinacjach skowronki, Chopin zaś odnajdować w tych układach kluczowe takty i motywy dla swoich etiud. Teoria szybko upadła, gdy okazało się, że po pierwsze nuty mogą znajdować się także poza pięciolinią, a po drugie słupy telefoniczne nie należały wówczas jeszcze do krajobrazu. Abstrahując od kilku gorzkich refleksji na warszawskim lotnisku, porzuciłam po tym przykrym odkryciu zainteresowanie naszym narodowym kompozytorem.


Trochę przypadkiem obejrzałam jednak ostatnio film pt. „Chopin. Pragnienie miłości” z 2002r. Film jest beznadziejny. To chyba kolejne dzieło, którego odbiorcą miała być biedna młodzież licealna. Osią filmu są wierzby, skowronki, jakieś chwasty, że niby polskie. Wiedza merytoryczna na tematu twórczości Chopina pozostaje po obejrzeniu filmu pozostaje nikła. Interesujące jest np. czy istnieje jakiś związek między etiudą rewolucyjną, a sytuacją w Polsce, czy też może nazywa się ona tak, bo tak brzmi? Zresztą nie taki był chyba zamysł reżysera, żeby akurat wiedzę poszerzać. Chopin (Adamczyk, ten od papieża) w filmie głównie się patrzy w dal, gra w sposób bardzo natchniony albo krzyczy. Dialogi między nim a George Sand (Stenka) czasem jakby z Klanu wyjęte, mimo kostiumów i całej tej otoczki, jakoś brak uczucia przeniesienia w czasie, ale najbardziej irytujący jest syn George Sand, Maurycy (Woronowicz), który swoimi okrzykami dorównuje Ostrowskiemu z C.K.O.D. Epistemiczną konsternację wywoływał we mnie także fakt niemożliwości oszacowania ewentualnego wieku Maurycego na podstawie wyglądu. Odniosłam też wrażenie, że kluczowe momenty związku Sand z Chopinem nie zostają pokazane np. decyzja o niewspółżyciu ze względu na konwenanse i dzieci Sand, jakiś głębszy rys psychologiczny Chopina, twórczość Sand, nazywanej notabene przez Nietzschego dojną krową z ładnym stylem, okoliczności śmierci Chopina etc. W wielu scenach napięcie rośnie, a potem nic się nie dzieje. Chopin patrzy się w dal, Sand na Chopina a Maurycy krzyczy. Impotencja. Pierwsze o czym pomyślałam po zakończeniu filmu, to w czym siostra Chopina przewiozła jego serce do Warszawy i czego wtedy używano do konserwacji organów wewnętrznych? Formaliny?


Największą zaletą filmu jest motywacja do poszukania informacji w sieci na temat osobowości Chopina i George Sand i ich, jakby wynikało z filmu, lekko niezdrowej relacji ( raczej matkowanie niż pikantny romans) oraz zapoznania się z nudnawymi nokturnami Chopina. Może to trochę nieaktualne, bo film w końcu sprzed 7 lat, ale naprawdę nie polecam.

środa, 14 stycznia 2009

PRZYCZYNY I KONSEKWENCJE POSIADANIA WYCIERACZKI

Mróz, ku mojemu niezadowoleniu, zelżał, śnieg zrobił się mokry, a dzień dłuższy. Koniec burżuazyjnego kataklizmu w wesji soft. Z braku innych katastrof klimatycznych na tej szerokości geograficznej, tylko surowy mróz mści się za oświeceniowy gwałt założycielski i przypomina w tym wygodnym i klimatyzowanym kraju, że rozum nam się alienuje, instrumentalizuje, a rzekome panowanie nad przyrodą zmienia się w nierzekome panowanie nad człowiekiem. A juz jeśli panowanie, to tylko kosztem zniewolenia. Jak Odyseusz: tylko przywiązując się do masztu, mozna się oprzec pięknym syrenom. Tylko przywiązując się do masztu, mozna przetrwac. (...)
A wszystko dlatego, że rano zrobiłam obchód weimarskich cmentarzy w trampkach spod Pałacu Kultury za 15zł oba i wcale nie zmarzłam, a oczekiwałam, że Natura pod postacią Zimy wykorzysta ubytki w mym rozumie instrumentalnym do jakiegoś nieoczekiwanego ataku. Do tego znów naoglądałam się pomników ku pamięci Żydów, Rosjan, ofiar marca 1920 ( pewnie stąd te rozwazania o Herrschaftsrationalität i próba rekonstrukcji dialektyki oświecenia). Kolejna konstatacja cmentarna: nie ma żadnych zdjęc, nawet na świeżych grobach, są za to nazwy zawodów. Dentyści, którzy nie dożyli pierwszej wojny światowej, szklarz na dworze księcia(!) Carla Friedrich, córka jednego cara itd. Trudno tez rozpoznac, czy truposze byli jakiejs konkretnej wiary, z estetycznego punktu widzenia są tam i katolicy i ewangelicy, w środku cmenatrza zaś stoi cerkiew.
Napstrykałam trochę zdjęc komunistycznym gwiazdom, młotom, kowadłom i śmietnikom na plastiki, przyszłam do domu, zdjęłam trampki i popatrzyłam na śnieg, brud i żwir, którego naniosłam. I wtedy stało się: pomyślałam, że przydałaby się wycieraczka.
Przez większośc swego marnego żywota utwierdzona byłam w apriorycznym przekonaniu, że wycieraczka nie odnosi się brudu, że jej posiadanie rozwaza się jedynie w kategoriach zakorzenienia, dopiero wieku około lat 60, tuż przed emeryturą. Wycieraczka jest symbolem przywiązania i domu. Do tej pory sądziłam, że potrzeba stabilizacji mnie nie dotyczy, nie przystoi, nie pasuje do imagu.
Najgorsze jest to, że teraz ze względów czystko psychologicznych ( albo przynajmniej do czasu uzgodnienia tej potrzeby z resztą osobowości) nie mogę nabyc tej przeklętej wycieraczki, choc naprawdę by się przydała...