niedziela, 23 listopada 2014

Uferlosigkeit

***

11 października 2014, w dniu, w którym Polacy odnieśli historyczne piłkarskie zwycięstwo nad Niemcami, po serii kryminogennych  i niebezpiecznych wydarzeń, postanowiłam przestać pić. Nastąpiło tak zwane Jutro.  Jutro trwało 24 h, z których przeżyłam, przecierpiałam każdą minutę i każdą sekundę. Uwierzyłam w Diabła i Anioła Stróża i chciałam nieść swój Krzyż.

Całe przedsięwzięcie spaliło na panewce, ponieważ postanowiłam, że nie chcę pić, a nie, że chcę być trzeźwa. Podobno w próbach trzeźwienia przechodzi się następujące etapy.

1. Nie chcę pić.
2. Chcę nie pić.
3. Nie muszę pić.

Przeszłam do etapu drugiego. Nie piłam jakieś trzy lub cztery dni. Przeszłam do jakieś kolejnego etapu zakłamania, w którym udaję, że kontroluję swoje picie. Nazywam to filozofią redukcji szkód.

***

Nienawidzę i boję się weekendów, dni wolnych i urlopów. W którymś momencie okazało się, że trzeźwa jestem między 7.00 a 16.45. Dziękuję sobie, za to że mam Pracę. W momencie, gdy przestaję pić, podział życia na Pracę i Resztę traci rację bytu. Rozpada się cały świat. Zauważyłam, że Inni Alkoholicy  raczej nie mają Pracy i dzielą świat na Sprawy Do Załatwienia i Resztę. Po trzeźwemu człowiek jest cały czas i nie ma ukojenia. Nie można wypić nawet jednego piwa, bo nigdy nie wiadomo jak to się skończy.  Jak mawiają Inni Alkoholicy "kieliszek za dużo, beczka za mało." Łatwiej się pracuje na kacu niż na głodzie. Jest strach. Gdy człowiek pije, to ma przynajmniej jakieś perspektywy: byle do 16, byle do weekendu i jest jakoś w stanie przeboleć tę trzeźwość. Natomiast na trzeźwo nie ma na co czekać. Kiedyś udało mi się wytrzymać dwa miesiące na trzeźwo. Teraz marzę choćby o tygodniu.

***

"Na początku był chaos. Chaos był dobry. A potem rozdzieliłem światło od ciemności." (zasłyszane)

***

"Gdyby nie myśl o samobójstwie, dawno bym się zabił" (Cioran). Doszłam do wniosku, że nigdy nie popełnię samobójstwa i że chcę żyć. Jestem tym przerażona.

***
(jedno piwo, jedna setka)

Brak komentarzy: